Poczucie „ja” w krajach Azji Wschodniej jest „pojemniejsze” niż w krajach zachodnich. Obejmuje nie tylko jedną osobę, ale też jej rodziców czy rodzeństwo. W Cesarstwie Chińskim istniały nawet kary zbiorowe za popełnione przestępstwo, włącznie z karą śmierci dla wszystkich krewnych winnego, włącznie z niemowlętami i starcami.
„Człowiek Zachodu, jeśli jest inny od wszystkich wokół, to cieszy się swoją indywidualnością. W Azji raczej się tego wstydzi, a nie prezentuje całemu światu” – powiedział Marek Tylkowski z Uniwersytetu SWPS podczas wykładu poświęconego kulturowej specyfice Chińczyków w postrzeganiu świata. Mieszkańcy Azji Wschodniej mają też zupełnie inne podejście do przypisywanych im ról społecznych. „Raczej wywiązują się z tego, co narzuca im przypisana rola, nawet jeśli nie bardzo mają na to ochotę. Natomiast ludzie Zachodu uważają, że są niezależni od ról społecznych, które pełnią” – podkreślił Tylkowski.
Przejawem jest sposób myślenia o zachowaniu w danej sytuacji. Człowiek Zachodu postawiony w konkretnej sytuacji myśli, jakie ma w niej cele i jak je może osiągnąć. „Azjata raczej zastanawia się, jaką ma w tej sytuacji rolę do odegrania, jakie są oczekiwania wobec tej roli. Powinienem wywiązać się z tych oczekiwań i ewentualnie osiągnąć własne cele, ale w taki sposób, aby nie sprzeciwić się tym oczekiwaniom” – zaznaczył Marek Tylkowski.
Takie podejście wynika m.in. z odmiennego podejścia do własnego „ja”. Na Zachodzie ludzie rozumieją je w sposób indywidualny, a w Azji Wschodniej „ja” jest postrzegane jako coś, co obejmuje nie tylko mnie, ale też ludzi najbliżej ze mną powiązanych, którzy wchodzą w zakres mojego „ja”. „Człowiek Zachodu stara się więc zachować tę samą tożsamość we wszystkich relacjach. Natomiast w Azji Wschodniej +ja+ jest zależne od tego, z kim akurat dany człowiek jest w relacji. Tożsamość może się więc zmieniać w zależności od kontekstu sytuacyjnego” – wyjaśnił prelegent.
Dobrze widać to w badaniu, w którym Amerykanów i Azjatów poproszono, aby powiedzieli coś o sobie. Amerykanie mówili np.: jestem życzliwy, pracowity, zapobiegliwy, albo wspominali co lubią: lubię grać na komputerze, lubię jeść ciastka z jabłkami. Podawali też własny zawód: jestem nauczycielem, sklepikarzem, kierowcą. Tymczasem pytani o to samo mieszkańcy Azji Wschodniej odpowiadali nieco inaczej. Mówili: w pracy jestem pracowity, lubię pożartować z przyjaciółmi, jestem koleżanką Joan. „Amerykanie podawali cechy, które są na stałe związane z nimi samymi, są niezależne od otoczenia. Chińczycy, Koreańczycy, Japończycy podawali raczej cechy związane z relacjami, czy z określonym kontekstem. To, co mnie definiuje, to nie tyle mój charakter, ale to, czyim jestem synem, koleżanką” – tłumaczył Tylkowski.
W Cesarstwie Chińskim – mówił – to powiązanie z innymi ludźmi dawniej występowało również w prawie. Istniały bowiem kary zbiorowe za określone przestępstwa. W skrajnym przypadku – jakim było splądrowanie grobów cesarskich – wymierzano karę śmierci dla wszystkich krewnych winnego, włącznie z niemowlętami i starcami. W świetle tamtejszego prawa zawiniła bowiem cała grupa, która nie potrafiła wychować jednostki, lub miała na nią zły wpływ.
Tę tendencję do omijania odpowiedzialności indywidualnej widać też współcześnie. W międzynarodowym badaniu pytano przedstawicieli kadry menadżerskiej pytano: czy jesteś za tym, aby każdy ponosił indywidualną odpowiedzialność za swoje błędy. Tylko 37 proc. Chińczyków odpowiedziało, że człowiek powinien ponosić odpowiedzialność indywidualną, uznało tak 60 proc. Niemców, 54 proc. Polaków. i 69 proc. Rosjan.
„W kulturze chińskiej panuje przekonanie, że to, jakim człowiek jest, nie wynika tylko z czynników wewnętrznych – jego charakteru, ale też z czynników zewnętrznych – tego, jak oddziałują na niego inni ludzie. Dlatego też otoczenie człowieka jest współodpowiedzialne za to, jak on się zachowuje” – mówił Tylkowski. Przejaw takiego podejścia widoczny był np. w sposobie opisywania w prasie strzelaniny na jednej z amerykańskich uczelni. Jej sprawcą był chiński student, który po pewnej osobistej porażce zastrzelił kilka osób na terenie jednego z uniwersytetów. Gazety zachodnie – opisywał prelegent – podkreślały, jakim on jest niedobrym człowiekiem, zapewne psychopatą. Gazety chińskie zwracały uwagę, że zapewne miał problemy w relacjach z kolegami i koleżankami z klasy, czuł się obco w zachodnim świecie, jego profesorowie nie okazywali mu należytej uwagi. „Ta odpowiedzialność (za popełnioną zbrodnię – PAP) nie była ujednostkowiona, ale rozszerzona” – podkreślił mówca.
Z rozróżnienia tego „ja” wynika też różne postrzeganie bliskości w relacjach międzyludzkich. W przypadku ludzi Zachodu, jeżeli znamy się z kimś na płaszczyźnie publicznej i jesteśmy np. bardzo dobrymi kolegami z pracy, to wcale nie znaczy, że od razu zdradzamy sobie rodzinne sekrety. Aby przyjąć kogoś do sfery prywatnej trzeba być już w bardzo przyjacielskich relacjach. W Azji Wschodniej wygląda to nieco inaczej. Jeśli już uda się nawiązać jakąś relację, to są one na wiele głębszym poziomie. „W USA czy Anglii nawet jeśli znające się osoby miło ze sobą rozmawiają podczas spotkania zawodowego czy towarzyskiego, to za miesiąc nie muszą już wcale utrzymywać kontaktu. W Azji wszelkie kontakty, które przekroczyły pewną granicę są uważane za kontakty na całe życie. Z tego powodu Azjaci utrzymują często relacje z kolegami ze szkoły, studiów czy poprzedniej pracy” – mówił Tylkowski.
Zachowaniu harmonii w relacjach z innymi ludźmi służy – charakterystyczna dla Azjatów – rytualizacja zachowania: siadanie w określonych miejscach, odzywanie się i kłanianie w określony sposób czy obdarowywanie prezentami. W tradycyjnej kulturze chińskiej duża część komunikacji była prowadzona w sposób niewerbalny np. przez rytuały, uśmiech. Wrażliwość na przekazy pozawerbalne jest tam więc dobrze rozwinięta. To jeden z powodów, dzięki któremu Chińczycy lepiej rozpoznają uczucia i myśli innych ludzi, niż mieszkańcy Zachodu.
„Prawda jest taka, że po prostu bardziej zwracają na nie uwagę” – zaznaczył Tylkowski. W Chinach otwarte wyrażanie swoich pragnień i potrzeb uchodzi za rzecz wysoce naganną. Trzeba obserwować innych ludzi, aby odgadnąć, czego chcą. „Nasz gość nie powie, poproszę tamto, tego mi brakuje. To ja – jako gospodarz – muszę patrzeć, czego zjadł trochę więcej, aby następnym razem więcej tej potrawy przygotować. Kiedy pytamy się, czy ktoś jest głodny, to azjatycki gość jest zobowiązany odpowiedzieć +nie+ co najmniej ze trzy razy, nawet gdyby go skręcało z głodu. Dobry gospodarz powinien umieć to wszystko ocenić” – podkreślił Tylkowski.
Wykład „Chiny: kulturowa specyfika w postrzeganiu świata” odbył się podczas XIX Festiwalu Nauki w Warszawie.
PAP – Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska